wtorek, 31 marca 2015

Recenzja odżywki do rzęs RevitaLash

Nigdy nie narzekałam na kondycję moich rzęs. Zawsze były one gęste i dość długie, mimo to zachęcona opiniami na forach internetowych postanowiłam przetestować odżywkę RevitaLash na własnych rzęsach:)

Nie ukrywam, że w przeszłości stosowałam jej tańszy zamiennik, który u mnie nie przyniósł widocznej poprawy dlatego w grudniu postanowiłam sprawić sobie prezent pod choinkę i zainwestowałam w RevitaLash. Producent obiecuje, iż nasze rzęsy staną się dłuższe, grubsze, mocniejsze i piękniejsze. Odżywka pozwala odbudować uszkodzone rzęsy i brwi oraz osiągnąć pełen potencjał ich wzrostu. Widocznego rezultatu możemy spodziewać się po około miesiącu stosowania. Produkt aplikuje się codziennie wieczorem po wykonaniu demakijażu oczu. Malujemy kreskę wzdłuż linii rzęs tak jakbyśmy używały eyelinera. Po około 3-4 miesiącach kuracji dla podtrzymania efektu wystarczy używać dwa lub trzy razy w tygodniu. 
Pierwsze rezultaty zaobserwowałam po około miesiącu. Zaczęły wyrastać mi małe rzęski, a dotychczasowe nieznacznie się wydłużyły. Obecnie, po 3 miesiącach stosowania, są one niezwykle gęste i długie. W przeszłości po zmyciu tuszu przestawały być one widoczne (jako blondynka mam naturalnie jasne rzęsy). Teraz nawet po zmyciu tuszu wyglądają jak pomalowane, od wielu osób słyszałam pytanie czy mam doczepiane rzęsy. Co ciekawe odżywka równie dobrze może być stosowana do brwi. Z czystym sumieniem polecam każdemu Revitalash, moim zdaniem potrafi zdziałać cuda:)

Zalety:
  • rzęsy widocznie gęstsze i dłuższe,
  • łatwa w użyciu,
  • wydajna.
Wady:
  • cena.

Odżywkę możemy kupić na oficjalnej stronie producenta RevitaLash lub w autoryzowanych gabinetach kosmetycznych, SPA i medycyny estetycznej. Nie należy do tanich (330zł), ale możecie być pewne efektów po jej zastosowaniu. Opakowanie 3,5 ml starcza na 6-miesięczną kurację. Poniżej zdjęcie moich rzęs na chwilę obecną, po 3 miesiącach stosowania. Żałuje tylko, że nie uwieczniłam ich przed zastosowaniem odżywki.


poniedziałek, 30 marca 2015

Domowa granola

Od dłuższego czasu na śniadanie na moim stole stale gości owsianka. Postanowiłam jednak urozmaicić moje menu pozostając jednak wierna płatkom owsianym, ale w troszkę innej postaci. Miało być smacznie, zdrowo i szybko więc mój wybór padł na granole. Jest to mieszanina płatków, orzechów i bakalii. Możemy ja komponować według własnych upodobań i podawać z mlekiem lub jogurtem. Dzięki przypiekaniu w piekarniku jest przyjemnie chrupiąca i słodziutka. Stanowi doskonały sposób na porządną dawkę energii z samego rana. Poniżej przedstawiam moją ulubioną wersję granoli.

fot.by Anna Grochalska

Składniki:

300 g płatków owsianych 
 1/2 szklanki siemienia lnianego ( 1 szklanka =250 ml)
1/2 szklanki migdałów
1/2 szklanki orzechów włoskich
1/2 szklanki żurawiny
1/2 szklanki słonecznika
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
3 łyżki miodu

Sposób przygotowania:
  1. Piekarnik rozgrzać do 175 stopni.
  2. Orzechy, pestki i płatki owsiane dokładnie wymieszać dodając miód, wanilię i cynamon. Można pokusić się o inne przyprawy, to zależy jakich smaków oczekujemy.
  3. Kiedy orzechy i płatki będą delikatnie sklejone wyłożyć je na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. 
  4. Piec przez 20 - 30 minut, w tym czasie trzy razy wszystko przemieszać, aby wszystkie  składniki przyrumieniły się równomiernie. Po wyciągnięciu z piekarnika poczekać, aż całość przestygnie, a następnie dodać suszone owoce i wymieszać.
  5. Granole przełożyć do dużego słoika. Ostrzegam, ze jest uzależniająca i znika w ekspresowym tempie.
  6. Można podawać z jogurtem , owocami lub z mlekiem.

fot.by Anna Grochalska

niedziela, 29 marca 2015

Regeneracja paznokci...


Dziś postanowiłam podzielić się swoimi przemyśleniami na temat wzmocnienia i regeneracji paznokci. Jeszcze do niedawna byłam zwolenniczką paznokci akrylowych. Jedna wizyta u stylistki i spokój z pielęgnacją na 3-4 tygodnie. Jednak niespodziewany kilkumiesięczny wyjazd za granicę wymagał ode mnie zrezygnowania  z regularnych wizyt u stylistki paznokci. Nie ukrywam, że początki były ciężkie. Nie wiedziałam gdzie schować dłonie bo wstydziłam się swoich paznokci. Przetrwałam jednak fazę krytyczną i później było już tylko lepiej. Zrobiłam "dogłębny research" na temat wzmocnienie paznokci i zdecydowałam się na działanie od zewnątrz i wewnątrz. Odżywkę wzmacniającą z diamentami Eveline poleciła mi moja ciocia, która zawsze miała łamliwe paznokcie. Gdy spotkałam ją po 4 miesiącach i zobaczyłam długie, twarde, wypielęgnowane paznokcie jeszcze tego samego dnia poleciałam do sklepu kosmetycznego po ten niezwykły specyfik. 


Producent obiecuje, że już po 10 dniach kuracji znikną wszelkie problemy. płytka paznokciowa uelastyczni się, a odporność na uszkodzenia mechaniczne znacznie się zwiększy. odżywka ma jednocześnie za zadanie zabezpieczenie przed pękaniem, łamaniem i rozdwajaniem paznokci. Na początku kuracji należy codziennie nakładać jedną warste preparatu bezpośrednio na paznokcie. Po trzech dniach zmyć nałożone warstwy i rozpocząć czynność ponownie. Nie ukrywam, że osobiście trzymałam ją znacznie dłużej i zmywałam dopiero kiedy zaczynała odpryskiwać. Dużym plusem jest jak dla mnie jej mleczny kolor, gdyż paznokcie po pomalowaniu wyglądają bardzo naturalnie.

Plusy:

  • skuteczne utwardzenie paznokci i zapobieganie rozdwajaniu,
  • mleczny, naturalny kolor,
  • sprawdza się zarówno jako utwardzacz jak i baza pod lakier,
  • wydajność,
  • łatwo się rozprowadza, cena.
Minusy:
  • nieznaczne szczypanie w oczy przy malowaniu.
Producent jednocześnie ostrzega, iż preparat zawiera 2% formaldehydu. Dlatego przed użyciem należy zabezpieczyć skórki oliwką lub kremem, a przed rozpoczęciem kuracji wykonać próbę uczuleniową (przetestować w ciągu 2-3 dni, w przypadku reakcji alergicznej, pieczenia lub bólu przerwać kurację). Osobiście nie zauważyłam jakichkolwiek skutków ubocznych. Stosuję ją od około 6 miesięcy. Obecnie jednak raz w tygodniu jedną warstwę jako bazę pod lakier. Jestem nią wprost zachwycona. Przyczyniła się do całkowitej regeneracji moich słabych i rozdwajających się paznokci dlatego polecam ją każdemu kto ma problem ze słabymi i kruchymi paznokciami.
Równocześnie zaczęłam stosować tabletki Calcium panthoteticum. Ich zadaniem jest uzupełnienie kwasu pantotenowego w organizmie. Bierze on udział w procesach wzrostowych organizmu, wpływa na regenerację skóry, wzrost włosów i paznokci. 



Przez pierwsze dwa miesiące łykałam po trzy tabletki do posiłku rano i wieczorem. Obecnie ograniczam się do dwóch dwa razy dziennie. Pamiętajcie jednak, ze nie należy oczekiwać cudów po tygodniu. Kluczem jest systematyczność i wytrwałość. Poniżej przedstawiam rezultaty mojej kilkumiesięcznej kuracji.  


fot.by Anna Grochalska


Paznokcie są niezwykle twarde i jak widać nie mam problemów z ich zapuszczaniem. Lakier nie odpryskuje po 2 dniach jak to miało miejsce w przeszłości tylko utrzymuje się do tygodnia. Jeśli bylibyście zainteresowani moim cotygodniowym rytuałem pielęgnacyjnym i kosmetykami jakich używam do pielęgnacji paznokci chętnie poświęcę temu tematowi osobny post.

sobota, 28 marca 2015

Chleb inny niż wszystkie

Dziś postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na mój chleb bez którego nie wyobrażam sobie mojej diety. Hit w naszej rodzinie, posmakował nawet tacie, który jest tradycjonalistą i do wszystkich nowości podchodzi z podejrzliwością. Babcia nadal nie daje się przekonać, że chleb można upiec bez mąki i drożdży. Dziś chleb powędrował do sąsiadów i pewnie jutro będą pytać o przepis. Polecam wszystkim to wspaniałe pieczywo do wszystkiego: dżemów, wędlin, ryb. I pamiętajcie ten chleb to samo zdrowie, a że jest bardzo prosty w przygotowaniu z pewności uda się nawet początkującym!



Keksówka o wymiarach dolne 7,5 x 17 cm, górne 12 x 21 cm:
    • 135 gr. łuskanych ziaren słonecznika
    • 90 gr. siemienia lnianego
    • 65 gr. orzechów laskowych, włoskich lub migdałów
    • 145 gr. otrębów pszennych
    • 4 łyżki nasion babki płesznika
    • 1 łyżeczka soli
    • 1 łyżka miodu
    • 3 łyżki oleju roślinnego
    • 350 ml wody






  1. W miseczce wymieszać suche składniki, w drugim naczyniu połączyć wodę, olej i miód.
  2. Wymieszać wszystkie składniki i przełożyć do foremki wysmarowanej masłem.
  3. Zostawić w foremce na minimum 2 godziny, można pozostawić na całą noc.
  4. Piec w temp. 175 st. przez 20 min, ostrożnie wyciągnąć z foremki i piec na blaszce jeszcze około 30-40 min.Chleb jest gotowy, kiedy stukając w jego spód słychać głuchy odgłos.
  5. Odstawić do wystygnięcia. Przechowywać w zamkniętym pojemniku do pięciu dni. Można mrozić.


piątek, 27 marca 2015

Kilka słów wstępu:)

Na początek kilka słów o sobie. Jestem osoba ciekawą życia i lubiącą próbować nowych rzeczy. Czasem trochę szaloną i zwariowaną, ale na codzień twardo stąpającą po ziemi. Studiowałam Stosunki Międzynarodowe na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Każdą wolną chwilę wykorzystuję na podróże te dalsze i krótsze. Interesuję się zdrowym trybem życia, modą i kosmetykami.