Chociaż kalendarzowe przyjście wiosny
już dawno za nami postanowiłam poświęcić dzisiejszy post przygotowaniu naszego
ciała do tej właśnie pory roku. Kwiecień to dobry moment, żeby zregenerować
zmęczone zimą ciało i umysł. Nie ukrywam, że swoje przygotowania zaczęłam już
jakiś czas temu. Zaczęłam od wizyty u dermatologa i złuszczeniu obumarłego
naskórka przy pomocy kwasów. To właśnie skóra twarzy jest zimą
najbardziej poszkodowana. Wystawiana na przemian na wiatr i mróz oraz sztucznie
ogrzewane, suche powietrze, bywa po zimie odwodniona, szorstka i szara. Należy
jej się specjalne traktowanie. Już po jednym zabiegu zauważyłam znaczną
poprawę jej stanu. Stała się ona promienista i odświeżona, a pory uległy
znacznemu zwężeniu. Sam zabieg nie należał do najprzyjemniejszych, gdyż
poprzedzało go nakłuwanie skóry maleńkimi igiełkami w formie flamastra na
głębokość 0,7 mm dzięki czemu kwasy mogły wniknąć głębiej. Skóra zaczęła się złuszczać
dopiero na trzeci dzień, a po tygodniu nie było już śladu po obumarłym
naskórku. Podkreślam, iż jest to już ostatni dzwonek na przeprowadzenie tego
typu zabiegów, gdyż bezpośrednio po nim nie można wystawiać skóry na działanie
promieni słonecznych i należy stosować krem z filtrem 50. Do wyboru mamy całą gamę peelingów chemicznych poczynając od kwasu mlekowego (przeznaczonego do skóry suchej, odwodnionej) poprzez kwas salicylowy (najlepszy na trądzik), kwas glikolowy (przeznaczony do oczyszczania i powstrzymania wolnych rodników). Bez obaw, lekarz sam oceni stan naszej skóry i dobierze odpowiedni kwas oraz jego stężenie.
Następnym krokiem jest zadbanie o
nasze ciało. Zdecydowanie powinniśmy zacząć od peelingu (należy go wykonywać
regularnie raz w tygodniu). Osobiście przepadam za peeliniem Tutti Frutti ze
względu na stopień złuszczania oraz wspaniały orzeźwiający zapach.
To najlepszy
peeling, jaki miałam do tej pory okazję wypróbować. Cudownie pachnie, jest
wydajny, a co mnie najbardziej zaskoczyło- mimo efektu myjącego oraz
złuszczenia starego naskórka genialnie nawilża skórę. Przy regularnym stosowaniu można
zauważyć zwiększenie napięcia skóry i jej wygładzenie. Zaznaczam jednak, że jest to tzw. mocny ździerak, może być zbyt ostry dla
nadwrażliwców, ale ja takie lubię. Dla wzmocnienia działania wykonuję go
specjalnie do tego przystosowaną rękawicą. Szczególną
uwagę należy zwróić na wyjątkowo szorstkie miejsca na ciele – łokcie, kolana.
Postaraj się nadać im maksymalną gładkość.
Jeśli nie chcecie kupować peelingów i wolicie
postawić na naturalne składniki polecam zrobienie go z produktów, które z pewnością znajdziecie w kuchni.
Będziecie potrzebować:
- pół szklanki mielonej kawy,
- pół szklanki oleju kokosowego,
- szczypty cynamonu,- małej łyżeczki cukru trzcinowego,
- garści niezmielonymi ziarenek kawy.
Mieszamy wszystki składniki razem na jednolitą masę. Po połączeniu składników przekładamy kosmetyk do słoiczka lub pojemnika z zamknięciem. Ponadto pamiętajmy o zakończeniu prysznica naprzemiennym polewaniem ciała ciepłym i zimnym strumieniem wody. Jest to zabieg, który w znaczny sposób przyczynia się do ujędrnienia naszej skóry i pozwala zwalczyć cellulit w newralgicznych miejscach naszego ciała.
Kolejnym krokiem jest nadanie naszej skórze zdrowego kolorytu. Osobiście
posiadam bardzo jasną karnację i o ile w zimie nie robi mi to większej różnicy,
o tyle na wiosnę marzę o zdrowo wyglądającej, muśniętej słońcem cerze. Polecam picie soku ze świeżej marchwi. Jeżeli to nie
wystarcza możemy sięgnąć po suplementy z beta-karotenem. Jako, że jestem
zdecydowaną przeciwniczką solarium pozostają mi balsamy koloryzujące lub
samoopalacze. Od lat pozostaję wierna niezawodnemu Sopotowi. Myślę, że posiada on zarówno tylu samych zwolenników co przeciwników. Ja zdecydowanie należę do pierwszej grupy. Owszem zapach może
nie należy do najprzyjemniejszych, ale opalenizna pojawia się stopniowo i nie
ryzykujemy pojawieniem się jakichkolwiek smug. Nakładam go zawsze wieczorem
przed pójściem spać, a rano biorę szybki orzeźwiający prysznic i po mało
przyjemnych zapachu ani śladu.
Zalety:
- efekt delikatnej opalenizny,
- schodzi ze skóry równomiernie,
- wydajność,
- cena,
- nie robi plam.
Wady:
- mało przyjemny zapach,
- należy pamiętać o dokłdnym umyciu rąk po aplikacji.
Nie
zapominajmy o dłoniach i stopach, które po okresie zimowych mrozów mogły zostać wielokrotnie odmrożone.
A ponadto częste zmiany temperatur, z jakimi mieliśmy do czynienia w tym
okresie, szkodliwy wpływ czynników atmosferycznych oraz kontakt z detergentami,
z pewnością nie służą naszym dłoniom, a skóra została znacząco odwodniona.
Nigdy nie
jest za wcześnie na wiosenny manicure i pedikiur. O dłonie dbaj w zależności
od potrzeb, a raz w miesiącu obowiązkowo rób pedikiur. Na co dzień nie zapomnij
o używaniu kremu złuszczająco-zmiękczającego do zniszczonych pięt. W mojej
torebce zawsze można znaleźć krem do rąk. To kosmetyk pierwszej potrzeby. Gdy
nasze dłonie potrzebują silniejszej regeneracji, szczególnie polecanych przez mnie jest zabieg
parafinowy, który opiera się na wykorzystaniu rozgrzanej parafiny wzbogaconej w
witaminy i ekstrakty roślinne np. z brzoskwini, lawendy, czy cytryny. Dzięki takiemu połączeniu substancji
aktywnych, zabieg zmiękcza, nawilża i uelastycznia skórę, zwiększając jej
ochronę przed czynnikami zewnętrznymi.
Równie ważne co zabiegi na ciało jeśli nie
ważniejsze jest odpowiednia dieta. Powinniśmy zweryfikować swój sposób
odżywiania. Zastanowić się, czy nasza dieta jest dostatecznie bogata
w warzywa i owoce, ale to już temat na nowy post:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz